Komentarze: 2
Mam nadzieję, ze po tygodniowym przestoju uda mi się powrócić do w miarę regularnego uzupełniania mojego „dzienniczka”.
Dziś, pomimo podłej pogody szosy były czarne a miejscami nawet suche, więc jeździłem po głównych, rozjeżdżonych drogach na pagórkowatych rundach z jednym dłuższym, jednym bardziej stromym podjazdem oraz kilkoma mniejszymi „hopkami”. Wspomniany stromy podjazd pierwszy raz w sezonie podjeżdżałem z przełożenia 42 – 18 na siedząco, znaczy się, jest dobrze :-)
Po niedzielnym bieganiu wyraźnie czułem, że nogi popracowały w zupełnie inny sposób i nie do końca im się to podobało, jednak zrobiłem to, aby się kompletnie nie „zastać”. W sumie nie polecam przeplatania biegania z rowerem, zwłaszcza, jeśli na rowerze spędza się stosunkowo wiele czasu. Jazdy dziś było dwie i pół godziny, z czego zasadniczego treningu 60km ze średnia 27,5km.
Dst:66km
t:2h30'