Archiwum marzec 2004


mar 17 2004 Kolejne dwa dni, kolejne kilometry bliżej...
Komentarze: 1

We wtorek interwał na podjeździe do Zoo. Od tego tygodnia zwiększona dawka – dziewięć podjazdów na siedząco, które tym razem, w dużej mierze dzięki sprzyjającym warunkom trwały po 3'30” każdy (zjazd zajmuje około 2'30”), sześć przejechanych na przełożeniu 42 – 18 trzy ostatnie na 42 – 16. Co ważne, po raz pierwszy w tym roku było to na wszystkich okrążeniach dynamiczne podjeżdżanie, choć z niezbyt wysoką kadencją. Do tego 15 kilometrów dojazdu, nieco więcej powrotu, czyli solidna rozgrzewka i rozjazd przed męczącym mięśnie treningiem. To ważne, ponieważ w ten sposób łatwiej uniknąć kontuzji a i regeneracja przebiega szybciej.

W sumie: 53 kilometry i 2h30' spędzone na rowerze.

We środę (czyli dzisiaj :-) ) jazda po szosie w lekkich pagórkach w tempie raczej umiarkowanym, tym bardziej, że bardzo silny wiatr mocno utrudniał jazdę. Nogi po dniu wczorajszym zmęczone, „reszta organizmu” ma się natomiast całkiem nieźle. Dodatkowo na drogach całe stada policjantów krzywo patrzących na cały świat w obawie, że ktoś może zrobić krzywdę premierowi, czy kto tam z rządzących pasibrzuchów wizytuje okolice Krakowa. W każdym razie kolejne 2h40' spędzone na rowerze i przybliżające do formy, która powinna pojawić się za około półtorej miesiąca. Nic szczególnego ani ekscytującego, ale takie dni też są potrzebne. Przynajmniej wiosna wokoło i można cieszyć oczy kiełkującym zbożem czy pierwszymi wiosennymi kwiatkami :-)

Dst:72km
t:2h40'

mtb : :
mar 15 2004 To był dobry weekend :-)
Komentarze: 1

Powolutku, powolutku zaczyna być dobrze :-). W piątek jazda „regeneracyjno - wypoczynkowa – 35km ze średnią 25km/h – trzeba było zebrać siły przed weekendem, zwłaszcza, że piękna pogoda zachęciła do spróbowania swoich sił z szosowcami. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. W sobotę uprzednio zdjąwszy błotniki wybrałem się na Cichy Kącik, gdzie od lat o 10 zbierają się krakowscy miłośnicy wąskich opon. Padło hasło „Olkusz”, trudno pomyślałem – nie lubię jeździć w dużym ruchu samochodowym, ale jak już przyjechałem, to przejadę z nimi. Początkowo pod górę i pod wiatr, wiec tempo słabe, przez kilka kilometrów poprowadziłem nawet grupę. Potem dogonił nas Putek i zaczęło się :-). Na zjazdach bardzo mocne tempo – momentami brakowało mi obrotu a głównym problemem było mocne trzymanie kierownicy na dziurach, jednak na podjazdach... próby ataków i podkręcania tempa spełzały na niczym i jechaliśmy (w już mocno okrojonym składzie :-) ) raczej powoli. Powiedziałbym nawet, że bardzo powoli. W każdym razie pomimo skoków trudnych do zniesienia na góralu utrzymałem się w pierwszej grupie w całkiem z całkiem sensownym samopoczuciem :-) Zaraz na początku drogi powrotnej jeden z szosowców złapał gumę, więc z Agnieszką stwierdziliśmy, że skoro mamy trenować a nie ścigać się z szosowcami, więc pojedziemy sobie swoim tempem i jeszcze dołożymy nieco kilometrów. „Nasze” tempo było na tyle równe, że średnia z 29km/h w Olkuszu wzrosła do nieco ponad 30km/h i do planowanych 80km z szosowcami dołożyliśmy jeszcze trochę i tym samym treningu wyszło 103km a wraz z rozjazdem i rozgrzewką 115. Pomimo niezbyt dobrych wrażeń z jazdy z szosowcami to był dobry trening.


W niedzielę z kolei również jechaliśmy w grupie, tym razem wszyscy na góralach (dla zainteresowanych – zbiórka w każdą niedzielę o 11 na rogu krakowskich Błoń koło Cracovii). Tempo mocne i równe – na początku trochę nerwowo na hopkach na Królowej Jadwigi tempo się nieco rozkręciło i ustabilizowało. Następnie wróciłem kawałek po kolegę, który się spóźnił i z nim na kole ruszyliśmy w pościg za grupą, która jechała całkiem żwawo. Gdy już ich złapaliśmy tempo się utrzymało a dodatkowo zaczęły się podjazdy na których grupka się rozerwała (a właściwie rozerwałem ją :-) ) i zostaliśmy w sześć osób. Kolejne kilometry i kolejne „gry i zabawy na świeżym powietrzu” odbywane na krótszych i dłuższych podjazdach. W sumie 70km i avs 30,4 plus rozgrzewka, plus rozjazd. To był dobry weekend :->>>

 

 

mtb : :
mar 12 2004 Słonko wyżej, ząbek niżej ;-)
Komentarze: 0

Znów z opóźnieniem (niestety nie miałem dostępu do stron www przez ostatnich kilka dni)

W niedzielę po mocnej sobocie pojechaliśmy na 70km żwawej szosy w pagórkach. Średnia znów wyszła nieco ponad 28km/h pomimo silnego wiatru wiejącego z każdej strony. Momentami czuć było zmęczenie z niedzieli, ale generalnie ok.

Poniedziałek był tradycyjnym dniem lenistwa i jedzenia – to ważne, aby po ciężkich treningach się dobrze zregenerować.

We wtorek zaplanowałem interwał na podjeździe pod krakowskie Zoo. Warunki były makabryczne, ale cóż... cytując Anię Szafraniec: „Jak już zacząłeś robić za psa, to musisz szczekać” ;-) Więc „szczekałem” siedem razy na przełożeniu 42 – 18. Momentami, zwłaszcza na nastromieniach było ciężko, ale czasy lepsze o około 15 sekund na każdym z podjazdów niż tydzień temu powoli zbliżają się do „normalnych” w tym miejscu i o tej porze roku a na wypłaszczeniach jazda była już dość dynamiczna. Zmarłem jak cholera, ale.. warto było. Mam taką nadzieję przynajmniej.

We środę jazda średnim tempem w średnio pagórkowatym terenie, 50km, w jedną stronę z silnym wiatrem w plecy, z powrotem z wiatrem bocznym. Dzięki wiatrowi można było się momentami mocno rozpędzić i pojechać na wysokiej kadencji. Pomimo wysokiej średniej (nieco ponad 28km/h)z powodu panujących warunków tempo nie było bardzo mocne.

We czwartek w planie była przejażdżka po okolicznych podjazdach. W okolicach garbu tenczyńskiego znajduje się kilka całkiem ciekawych podjazdów o długości od jednego do pięciu kilometrów i nastromieniu od 3 do około 10%, miejscowo nastromienie sięga nawet 15%!. Miałem jechać trasę z czterema podjazdami tego typu, ponieważ jednak podjazdy te znajdują się na niezbyt uczęszczanych drogach, trzeba było ją nieco zmodyfikować i skrócić (na jednym z podjazdów trzeba było zejść z roweru z powodu śniegu i błota). Wrażenia z podjeżdżania są całkiem pozytywne – co prawda brak na razie dynamiki, jednak przełożenia, którym daję radę oraz tempo są już odpowiednie do tej pory przygotowań, wszytko wiec wydaje się iść zgodnie z planem.
Dst:51km
t:2h

mtb : :
mar 06 2004 Sobota - pierwszy raz widać słońce od...
Komentarze: 2

Wczoraj było zimno i paskudnie a do tego byłem trochę zmęczony po czwartku (kiedy również było zimno i paskudnie), więc odpuściłem. Dzisiaj jest tylko zimno, więc jedziemy - co z tego wyjdzioe - napiszę jak wrócę ;-)

 Update.

Było miło, ciepło i przyjemnie. Trasa taka jak dwa tygodnie temu (trzy rundy po 20km do tego dojazd i powrót, kilka pagórków, kilka prostych pod wiatr, tempo równe z rozkręcaniem raz na jakiś czas), pogoda także i dokładnie taki sam skład. Średnia prędkość na 90km wyszła o ponad 1km/h wyższa niż tydzień temu, na całym dystansie o 0,5km/h. Tempo generalnie podobne, poza podjazdami, gdzie je nieco podkręcałem – na pierwszej rundzie było sporo zabawy – jedne z kolegów dość mocno naciskał, na drugiej nieco mniej, na trzeciej, trzymając na podjazdach takie samo tempo jak na pierwszej miałem już sporą przewagę. Pomimo tego do dynamicznego pokonywania podjazdów jeszcze dłuuga droga. Podobnie jak tydzień temu jechaliśmy bez zmian.

Dst:101km
t:3h30'
Avs:28km/h

mtb : :
mar 04 2004 Budowanie siły...
Komentarze: 1

Dziś było... wstrętnie. Śnieg, zimno i ogólnie syf! W związku z tym decyzja – zamiast jeździć tempówki po płaskim na wietrze, gdzie najprawdopodobniej sypiący śnieg zmieniłby mnie w bałwana rozpocząłem o kilka dni wcześniej pracę nad siłą, czyli katowanie podjazdu pod krakowskie Zoo (a raczej jego połowy, dla osób spoza Krakowa – podjazd pod Zoo a raczej ten jego fragment ma około kilometra długości a jego nastromienie jest zmienne ) z twardego przełożenia (42 – 18). Grube ubranie, wiatr, padający śnieg sprawiły, że czasy nie były rewelacyjne, ale za to równe a nawet coraz krótsze z rundy na rundę. Po trzech z siedmiu podjazdów odnalazłem rytm i zaczęło mi się dobrze jechać.
W sumie dobrze się stało, że pracę nad siłą rozpocząłem chwilkę wcześniej niż planowałem – mam wrażenie, że jest na to odpowiednia pora, zważywszy dodatkowo na to, że tej cechy ciągle brak.
Razem z dłuższym niż zazwyczaj w to miejsce dojazdem po płaskim i powrotem wyszło:

Dst:43km
t:1h50'

mtb : :